Ludgarda Nikloting (urodzona około 1261 roku, zamordowana w Gnieźnie około 12 grudnia 1283 roku) herb

Córką Henryka I Nikloting "Pielgrzyma" księcia meklemburskiego i Anastazji Gryfit, córki Barnima I Gryfit księcia Pomorza Zachodniego.

Około połowy 1273 roku poślubiła w Szczecinie Przemysława II (Przemyśla, Przemysła) "Pogrobowca" Piasta (urodzony 14 października 1257 roku, zamordowany w Rogoźnie 8 lutego 1296 roku) księcia wielkopolskiego, poznańskiego.

Została uduszona zapewne z rozkazu jej męża, przez służebnicę na zamku poznańskim.

Ludgrada wychowywała się u dziadka Barnima I "Dobrego" w Szczecinie. Ojciec księżniczki, meklemburski książę Henryk I "Pielgrzym", przebywał w niewoli w Ziemi Świętej u Saracenów w Kairze. Najprawdopodobniej to matka, księżna Anastazja, zdecydowała się powierzyć córkę swojemu ojcu i wychowywać ją z dala od wismarskiego dworu. W tym jarzmie przebywał aż dwadzieścia siedem lat. Pod jego nieobecność rządy w Wismarze (Wyszomir w "Kronice wielkopolskiej") sprawowali stryjowie Lud gardy Mikołaj i Jan. Matka Anastazja, córka Barnima, wolała jednak dziewczynę odesłać do Szczecina i oddać pod opiekę dziadkowi.

Wydawało się, że Ludgarda i Przemysł będą szczęśliwą parą. Dziewczyna spodobała się księciu od pierwszego wejrzenia, dziadek Barnim nie stawiał przeszkód i wyprawił na swym dworze wesele. Młodzi nie zabawili długo w Szczecinie, gdyż Przemysłowi spieszno było do Poznania po odbiór obiecanej mu dzielnicy. Ludgarda z mężem zostali serdecznie przyjęci w stolicy Wielkopolski przez Bolesława "Pobożnego", a także jego żonę Jolantę i Przemysł zasiadł na zamku poznańskim jako samodzielny władca księstwa.

W życiu młodej pary się nie darzyło. Kronikarze przypisywali to niepłodności Ludgardy. Faktem jest, że lata biegły, a Przemysł nie mógł doczekać się potomka. A syn był przecież gwarancją spełnienia ambicji dynastycznych księcia. Pan na Poznaniu poszerzył swoje terytorium, wchodził w sojusze, stawał się pierwszym wśród Piastów. Marzył o koronie, myślał o zjednoczeniu rozbitych na dzielnice ziem polskich. Bez następcy byłyby to plany bez przyszłości.

Bezpłodność w domach panujących była w tym czasie dopustem Bożym. Przez obumieranie gałęzi rodzin królewskich gasły jeden po drugim szczepy książęce na widowni dziejów. Szajnocha wyliczył, że "kilkudziesięcioletni przeciąg XIV wieku widział wygaśnięcie rodu Przemyślidów w Czechach, Arpadów na Węgrzech, Estrydsonów w Danii i w Norwegii, głównej linii Kapetyngów we Francji, koronnej linii Piastów w Polsce. Śmiertelność dynastyczną poczytywano wówczas za karę boską, wywołaną zbrodniami tej lub innej dynastii lub czarom. Czyniła ona książąt troskliwymi o zachowanie swego rod u. Bezpłodna małżonka była uważana za najsroższe nieszczęście, za znak gniewu Bożego, za sromotne narzędzie złego ducha, przynoszące zagładę domowi, samo podobnej zagłady godne". .

Dlatego Przemysł zupełnie odsunął żonę od siebie. W dokumentach z epoki nigdzie nie znajdujemy najmniejszej wzmianki o Ludgardzie. Gdy panujący nadawali dobra, szczególnie na rzecz Kościoła, w intencji bliskich zmarłych lub żywych, zazwyczaj wśród świadków takich nadań wymieniane były przebywające w otoczeniu donatora osoby, a więc najczęściej małżonki. O Lud gardzie nie ma takich wzmianek. Zapewne więc książę odsunął ją od siebie, być może żyła w odosobnieniu.

W dziesięć lat po ślubie Ludgarda zmarła. Czy był to zgon naturalny? Kronikarze wręcz obwiniają Przemyśla o śmierć żony. Jan Długosz pisze: "pieśń między ludem jeszcze za naszych czasów śpiewana świadczyła, jako księżna przeczuwając, że ją mąż myśli zgładzić ze świata, błagała go ze łzami i zaklinała, żeby niewieście swej i małżonce nie odbierał życia, ale pomny na Boga i na uczciwość tak książęcą i małżeńską pozwolił jej wrócić do ojczystego domu, choć w jednej koszuli; chętnie bowiem znosić będzie los nawet najbiedniejszy, byle jej życie darował. Mniemał Przemysław, że skryta jego zbrodnia, o której niewiele wiedziało osób, w wiecznym utonie milczeniu. Bóg jednak zrządził inaczej. Morderca bowiem słyszał swą hańbę wyśpiewaną w pieśni, która, jak wiadomo, doszła aż do naszych czasów i za wieku dzisiejszego na widowiskach powtarzana bywa. Obwiniała księcia Przemysława o tę zbrodnię krążącą między gminem, ale prawdziwa pogłoska i od wielu cierpiał nieraz przygryzki (...) i ani powaga książęca, ani wydane zakazy nie zdołały wytłumić tych zarzutów w ustach i sercach ludu".

Sprawa Ludgardy podzieliła środowisko historyków. Bronisław Nowacki, autor biografii Przemysła II, uważa, że księżna Ludgarda zmarła śmiercią naturalną w czasie, gdy Przemysła nie było w Gnieźnie. Trudno jednak nie zauważyć, że brak obecności księcia na miejscu zbrodni nie wyklucza go z kręgu podejrzanych o zabójstwo. Brygida Kürbis również jest zdania, iż Ludgarda zmarła śmiercią naturalną, a ostatnie miesiące swojego życia mogła spędzić w Gnieźnie, w bliskich kontaktach z księżną Jolentą i klasztorem dla sióstr świętej Klary. Ostrożnym w osądach stara się być Kazimierz Jasiński w "Genealogii Piastów", zwracając uwagę, że w tym przypadku mamy najprawdopodobniej do czynienia ze śmiercią nienaturalną.

Z teorią o naturalnej śmierci księżnej zupełnie nie zgadza się Benedyk Zientara, który w książce "Poczet królów i książąt polskich" pisze wprost o tym, że Ludgarda zginęła wskutek morderstw. Zwraca on również uwagę na fakt, że Przemysł dokonał zbrodni niemal w tym samym czasie, w którym na stanowisko metropolity powołany został Jakub Świnka. Również Jacek Wiesiołowski, autor artykułu "Zabójstwo księżnej Ludgardy w 1283 roku", nie stara się być ostrożnym w osądach i kończy swój tekst następująco:

"Historia Przemysła i Ludgardy jawi się jako bardzo ludzkie dzieje księcia i księżniczki. Poznali się, pokochali od pierwszego wejrzenia, co było rzadkością w książęcych rodzinach. Potem przyszły rozczarowania wywołane brakiem potomstwa. Miłość zmieniła się w nienawiść i miotali się między tymi uczuciami, w końcu jedynymi racjami zostały racje dynastyczne. Zwycięska nienawiść doprowadziła do zbrodni".

W 1370 roku, w niespełna sto lat od śmierci Ludgardy, kronikarz Ernest von Kirchberg w rymowanej kronice pisanej na dworze meklemburskim napisał o dziejach Ludgardy. Oto jego wersja wypadków: "Ponieważ Ludgarda mieszkając długo w Polsce nie zaszła w ciążę, wystąpiła przeciwko niej teściowa - matka Przemysława II (w rzeczywistości zmarła osiem lat przed ślubem syna) domagając się od syna odesłania Ludgardy do braci lub osadzenia jej w klasztorze, następnie pojęcia nowej żony, która dałaby mu dziedzica księstwa. Książę kochał jednak swą żonę, wolał z nią pozostać. Teściowa poróżniła jednak małżonków i przekonała młodego księcia. Udał się do żony, proponując rozstanie, skoro nie udało im się mieć dzieci i doradzając jej powrót do braci lub udanie się do klasztoru i obiecując dożywotnie zaopatrzenie. Podkreślał, że musi mieć małżonkę, która da mu dziecko. Ludgarda broniła nienaruszalności swego małżeństwa oraz wyrażała przekonanie, że Bóg obdaruje ich potomstwem. Decydowała się narazić na prześladowanie niż rozerwać małżeństwo. Książę bezskutecznie przekonywał ją do odejścia przez swoich rycerzy, lecz Ludgarda nie zmieniła zdania. Wtrącono ją ze służebnicami do wieży, oddając pod nadzór spowiednika dominikanina, który miał ją nakłaniać do posłuszeństwa mężowi. Jednak Ludgarda wolała umrzeć niż złamać przysięgę małżeńską. Zamkniętej w komnacie przyniosły służebnice wieść o przybyciu księcia. Zerwała się, aby powitać męża pocałunkami i wówczas została przebita nożem. Doduszona ręcznikami przez sługę, zmarła ze słowami: "In manus tuas Domine". Pochowano ją w Kaliszu w mieście swego męża".

Jeszcze wcześniej, bo w połowie XIV wieku pisał o niej w "Kronice oliwskiej" Stanisław Polak, opat oliwski. Twierdził, że Przemysł II został zabity za karę za zamordowanie Ludgardy.

Pewien kanonik trzemeszeński napisał w 1426 roku: "ja w młodych latach widziałem na grodzie gnieźnieńskim drewnianą kaplicę, kruchtą zwaną, w której dwa wielkie były kamienie w rodzaju młyńskich, krwią tejże pani (Ludgardy) jak powiadano zaczerwienione; między tymi kamieniami, tak gadano, na miazgę starta i zgnieciona, i w katedrze gnieźnieńskiej pogrzebana". Jak jej śmierć przyjął Kościół? Właśnie w tym samym czasie przygotowywano się w Polsce do konsekracji Jakuba Świnki na arcybiskupa gnieźnieńskiego. Nie napotyka się w źródłach jakiejkolwiek wymówki, która miałaby dotknąć księcia z ust duchownych. Wiadomo, że w cztery dni po pogrzebie Ludgardy, zresztą bardzo uroczystym, Jakub Świnka otrzymał drogi pierścień od księcia, a 31 grudnia 1283 roku, czyli w dwa tygodnie po śmierci żony, Przemysł nadał dobra dla szpitala Św. Ducha w Poznaniu i ufundował klasztor Dominikanek, nadając im kilka wsi i Jezioro Gostynińskie.W dokumentach o nadaniu nie ma imienia władcy, choć właśnie w takim przypadku byłoby to bardzo stosowne. A może nadania te były dokonane dla uspokojenia sumienia?

Pochowana w Katedrze gnieźnieńskiej.


Żródła:

"Małżeństwa królewskie - Piastowie" - Jerzy Besala

"Poczet królów i książąt polskich" - Marek Urbański

"Poczet królowych i żon władców polskich" - Marek Urbański

"Poczet polskich królowych i księżnych" - Zbigniew Satała

"Poczet polskich królowych, księżnych i metres" - Zbigniew Satała

"Polskie królowe" - Edward Rudzki (tom. I)


Ludgarda i Przemysł, czyli bajka bez happy endu w "HISTMAG.ORG"